Urodziła się 1932 roku w Sterdyni na Białostocczyźnie. 17 marca 1950 roku, w 10 klasie liceum, została wraz z młodszą siostrą aresztowana za przynależność do organizacji nękającej działaczy komunistycznych. Miała wówczas 17 lat. Siedem miesięcy spędziła w areszcie w Sokołowie Podlaskim, kolejne siedem w więzieniu na ul. Ratuszowej w Warszawie. Potem została umieszczona w więzieniu w Grudziądzu, z którego została zwolniona 17 marca 1953 roku. W 1956 roku ukończyła szkołę pielęgniarską w Warszawie. Pracowała w wojskowej przychodni dziecięcej w Warszawie. W 1972 roku wyjechała wraz z rodziną do Szwajcarii. Ma męża, syna i dwie wnuczki.
Wspomnienia Jadwigi Widły
Opis działąnia w latach 50. na Białostocczyźnie organizacji młodzieżowej nękającej działaczy komunistycznych.
Dzieci nękające komunistów
Jest rok 1950. Sterdyń, małe miasteczko na Podlasiu, podnosi się ze zniszczeń wojennych. Panuje niepokój. Wokoło walczą „leśni” z komunistyczną armią WP. Rozstrzeliwani akowcy giną w tzw. pokazówkach. W miejscowym gimnazjum uczy się młodzież, po części patriotyczna. Istnieje ZHP i ZMP. Istnieje też tajna organizacja, złożona z dwunastu osób. Działa bezkrwawo, za pomocą nocnych odwiedzin u działaczy komunistycznych, gróźb i próśb, rozwieszanych ulotek, „ubierania” grobów pomordowanych akowców. Walczymy z ustrojem, często z pozytywnym skutkiem. Siejemy popłoch wśród aktywnych komunistów. Czują się niepewni, zdezorientowani. Nękają ich dzieci. Ja miałam 17 lat, a siostra Izabela 15.
Jest 17 marca 1950 roku. O świcie budzi moją rodzinę łomotanie do drzwi. „Otwierać!”. Dom otacza wojsko. Do mieszkania wpada wataha rozwścieczonych żołnierzy z orzełkiem na czapkach. Rewizja. Pod buciorami żołdaków walają się książki – dzieła Mickiewicza, Żeromskiego itd. Mnie i siostrę ładują na ciężarówkę i wiozą na komisariat MO. Potem na UB do Sokołowa Podlaskiego. Tam zaczyna się makabryczne śledztwo (o metodach nie muszę pisać). Pojedyncza cela, obok cela śmierci, gdzie umierają skatowani ludzie. Po ośmiu miesiącach na UB prowadzone jest dalsze śledztwo i sąd na terenie więzienia na ul. Ratuszowej w Warszawie. Ja dostaję wyrok sześciu lat więzienia z pozbawieniem wszelkich praw, siostra – dwa lata. Ona korzysta z prawa łaski Bieruta, ja nie. Więzienie w Grudziądzu to gehenna. Pobyt wśród kryminalistek, ciężka praca, choroba, głodówka – za radość, że umarł Stalin. Po trzech latach na mocy amnestii – wolność. I długie, długie leczenie. W 1972 roku udało mi się z rodziną wyjechać do Szwajcarii, częściowo odnaleźć zdrowie i spokój.