Wiesław Szatkowski

Urodził się 14 lutego 1950 roku w Starym Strączu w dawnym woj. zielonogórskim. Ukończył Technikum Drzewne w Bydgoszczy. Pracował m.in. w fabryce mebli w Witnicy, gdzie mieszka do dzisiaj. Ma żonę i dwójkę dzieci.

Wspomnienia Wiesława Szatkowskiego

Prześladowanie przez polskie komunistyczne władze ludzi, którzy chcieli się uczyć w katolickich szkołach.

Szykany za katolicką szkołę

W latach 1945-89 Szkoła Towarzystwa Salezjańskiego była jedyną szkołą katolicką od Łaby po Władywostok. Prowadzona była przez księży Salezjanów na prawach szkół państwowych. Okres nauki w szkole salezjańskiej to nie była tylko nauka zawodu, ale pełne wychowanie w duchu religijnym i spotkania z najważniejszymi osobowościami polskiego kościoła – biskupem krakowskim Karolem Wojtyłą, czy prymasem Stefanem Wyszyńskim. 

Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1964 roku napisałem podanie do Zasadniczej Szkoły Zawodowej Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu. Podanie takie napisał też mój kuzyn Leszek Dawidowicz. Jego list został zatrzymany na poczcie w Starym Stręczu i nikt na ten temat z nim oraz jego rodzicami nie rozmawiał. Ponieważ nie było odpowiedzi z Oświęcimia, Leszek napisał podanie do liceum ogólnokształcącego we Wschowie. Najlepszy uczeń szkoły podstawowej w Licem dziwnym trafem był bardzo słaby i do matury nie został dopuszczony. Moje podanie doszło do Oświęcimia, ale mój ojciec Józef Szatkowski, księgowy w PGR Stare Strącze, był często odwiedzany przez powiatowego sekretarza PZPR. Domagał się, abym zrezygnował ze szkoły salezjańskiej, bo przecież szkoła zawodowa i technikum były 16 km od Starego Strącza.

Zaczęły się szykany. Ojciec rozpoczął naukę w zaocznym Technikum Rolniczym i musiał przerwać naukę. Zabrano mu zasiłek rodzinny na mnie, bo uczyłem się w szkole prywatnej. Takie było uzasadnienie. Przez około dziesięć lat ojciec nie otrzymał też żadnej podwyżki ani premii. Mamy nie chciano przyjąć do pracy, a w domu było już ośmioro dzieci. Trwało to około pięciu lat.

Po ukończeniu szkoły zawodowej zdałem egzamin do Technikum Drzewnego w Bydgoszczy i tam dowiedziałem się na drugim roku nauki, że matury nie zdam. W międzyczasie zmieniła się dyrekcja szkoły i w maju 1970 roku maturę zdałem. 

Po kilkunastu latach na zjeździe absolwentów w Bydgoszczy dowiedziałem się, że większość nauczycieli wiedziała, że mam nie zdać matury, ale robiła wszystko, abym zdał. Dodatkowym utrudnieniem dla nauczycieli było to, że przez okres nauki w technikum nie chciałem należeć do Związku Młodzieży Socjalistycznej.