Janina Wysocka

Janina Wysocka

Urodziła się we wsi Wilcze na Wołyniu w 1925 roku. W momencie wybuchu wojny miała 15 lat, chodziła do szkoły, pomagała rodzicom na gospodarce. Gdy Ukraińcy zaczęli mordować, wraz z rodziną musiała opuścić dom. Wyjechali na roboty do Niemiec. 3,5 roku przepracowali w gospodarstwie. Praca była bardzo ciężka. Po powrocie z Niemiec wrócili do Dziadowej Kłody koło Sycowa, tam osadziła się jej rodzina. Po wojnie wyszła za Hipolita Wysockiego. Mieli niedużą gospodarkę, mąż pracował jako malarz pokojowy.

Wspomnienia Janiny Wysockiej

W jej domu przez rok odbywało się tajne nauczanie religii.

Był rok 1963. Pewnego dnia przyjechał do nas proboszcz i powiedział, że w szkole jest zakaz prowadzenia lekcji religii. Spytał, czy lekcje mogłyby odbywać się u nas w domu, oczywiście w tajemnicy. Wiedzieliśmy, że sąsiedzi byli niechętni. My też obawialiśmy się represji ale zgodziliśmy się. W tym czasie krążył po wsi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Tym bardziej księdzu zależało, by lekcje religii mogły się odbywać. Sąsiedzi nie byli zainteresowani lekcjami, podchodzili do nich raczej niechętnie – bali się. Bałam się również i ja. Za prowadzenie takich lekcji groziła kara 500 zł. Było to dla nas bardzo dużo. Czasy były ciężkie. Kiedyś pod mój dom podjechało dwóch mężczyzn ubranych na czarno. Ogarnął mnie strach myślałam, że zapłacimy karę. Ksiądz widział, że się boję i zadeklarował pomoc. Powiedział, że parafia zapłaci pierwszą opłatę. Obawiałam się również represji ze strony władz. Syn Zbyszek chodził do liceum ogólnokształcącego, nie chciałam by miał z powodu lekcji w naszym domu jakieś problemy. Ale nie zrezygnowałam. Religia była u mnie przez cały rok. O godzinie 8:30 przychodził ksiądz, a ja przygotowywałam mu śniadanie. Pierwsza grupa dzieci (łącznie pierwsza i druga klasa) przychodziła o godzinie 9. Lekcja trwała do 11. Następnie przychodziły klasy trzecia i czwarta. Lekcje kończyły się koło godziny 13. W porze obiadowej częstowałam księdza skromnym poczęstunkiem. Zajęcia odbywały się w dużym pokoju. Dzieci siedziały na podłodze, krzesłach. Ksiądz siedział przy stole. Ja w tym czasie byłam w kuchni. Nasze dzieci również brały udział w zajęciach. Ksiądz był bardzo wdzięczny, miał do mnie zaufanie. Później, gdy potrzebował naszej pomocy również mógł na nią liczyć.